Wywróciłam oczami,
kiedy na moją nagłą reakcję, uciekł niczym zgubiony pieseczek do swoich kolegów.
Znałam takie typy i dobrze wiedziałam, że zrobił to tylko po to, aby mieć na de
mną władzę, co swoją drogą nie za bardzo mu wyszło. Przeczesałam dłońmi swoje
włosy i udałam się w kierunku klasy biologicznej, w której miała się odbyć moja
ostatnia lekcja tego dnia. Usiadłam jak zwykle w ostatniej ławce i skrupulatnie
notowałam to, co dyktowała nauczycielka, będąc myślami zupełnie innym miejscu.
Nigdy nie lubiłam przyznawać się do strachu czy własnych słabości, ale w tamtym
momencie miałam ochotę, dosłownie wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje,
które targały moim ciałem. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka, który
wywarł, w śród uczniów euforię w postaci pośpiesznego pakowania książek do
swoich plecaków i wielkich uśmiechów, które gościły na twarzy każdej tu osoby,
którą mijałam po drodze. Zupełnie zapomniałam o samochodzie czekającym na mnie i żwawo skierowałam kroki ku centrum miasta. Minęłam kilka
sklepowych wystaw udekorowanych kolorowymi światełkami. Kilka razy
przystanęłam, aby móc je podziwiać z bliska. Nie byłam rozrzutna, jeśli chodzi
o ubrania, ale jeśli coś mi wpadło w oko to z chęcią to kupowałam. Po
dwugodzinnym spacerze wzbogaciłam się o kilka nowych ubrań. Postanowiłam, że
wybiorę się na cappuccino z bitą śmietaną. Wróciłam do samochodu, po czym
wrzuciłam zakupy na tylne siedzenie i odjechałam. Kiedy byłam przed domem,
wrzuciłam zakupy do mojego pokoju znajdującego się na poddaszu. Zmierzyłam
wzrokiem pomieszczenie, zatrzymując się na szafie. Wyjęłam z niej ciepłą, bluzę
z kapturem a kiedy byłam na dole, zmieniłam skórzane botki na wygodne, chociaż
już znoszone conversy. Spięłam włosy w niechlujnego koczka i wyszłam na zewnątrz.
Londyńskie powietrze kuło mnie swoim chłodem, kiedy po przejściu kilku metrów,
znalazłam się w parku. Naciągnęłam na głowę kaptur aby nie zostać przez nikogo
rozpoznana. Nie lubiłam przebywać w centrum uwagi, więc starałam się tego
uniknąć za wszelką cenę. Niestety mój zawód, jeśli można tak to nazwać, wymaga
tego praktycznie przez cały czas. Będąc pochłoniętą swoimi myślami, nie
zauważyłam czegoś a właściwie kogoś, stojącego na mojej drodze. Upadłam na
brudny chodnik, czując jak moje spodnie na kolanach, zaczynają wilgotnieć od
napływającej krwi. Postanowiłam to zignorować i szybko się podniosłam. Gdy
tylko wstałam dokładnie przyjrzałam się osobie, przez którą znalazłam się na
ziemi.
- Ty… - gdy
tylko spojrzałam w jego zimne zielone oczy domyśliłam się, że nie będzie to
miłe spotkanie.
- Zawsze myślałam,
że spotkamy się w innych okolicznościach kotku – złośliwy uśmieszek zagościł na
jego twarzy.
- Ja miałam nadzieję,
że się już nie spotkamy. Niestety marzenia się nie spełniają – cofnęłam się od
niego o krok.
- Boisz się?
– Zaśmiał się szyderczo – nigdy bym nie pomyślał, że ty będziesz się mnie bała.
– Spojrzał na mnie z obrzydzeniem
Postanowiłam,
że również mogę się nim pobawić.
- Ja i
strach? Uważam, że to ty powinieneś się mnie bać. Pamiętaj kochany nie igraj z ogniem,
bo się sparzysz, a tego przecież byśmy nie chcieli. – Uśmiechnęłam się
fałszywie i odeszłam.
Następnego
dnia na lekcji historii siedziałam bezmyślnie przepisując notatki z tablicy,
gdy z transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Gdy tylko obróciłam głowę w
kierunku źródła hałasu zobaczyłam kogoś, kogo w życiu bym się nie spodziewała
tu spotkać.
Od dziś
wiem, po co w szkołach są schody: żebym mogła się z nich rzucić.
- Cześć,
Blaze…- w jego zielonych oczach ujrzałam niepokojące iskierki…
***
Od Autorki: Jeżeli wam się podobało to proszę o komentarze to bardzo motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :) Jeżeli coś wam się nie podobało np. mój styl pisania też o tym napiszcie bo chciałabym pisać lepiej.
Do następnego : )
@ilymyhoranxx