czwartek, 17 kwietnia 2014

przepraszam

No witam, nie wiem czy to kogoś interesuje, ale postanowiłam napisać, dlaczego tak długo nie ma rozdziału.
W sensie rozdział jest, ale nie ma końcówki, bardzo was proszę bądźcie cierpliwi.
Mam nadzieję, że życzycie mi weny.:)
Na więcej pytań odpowiem na asku, jeśli takowe macie. [ klik]

Zapraszam!
Wesołych Świąt :)  


Ps. za 5 dni mam urodziny możliwe że wtedy dodam rozdział :) x
hihihihihih ja taka nie dobra.

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 5.

Hej! 
Dziękuję wam za tak liczne odwiedziny mojego bloga:) 
Dziękuję również za te miłe komentarze. 
Chciałabym, aby liczba komentarzy była troszeczkę większa, ale zawsze mogło być gorzej, więc nie narzekam ( żartuję, będę w szkole truła dupę Kaśce, że nikt  nie komentuje lol, nie nic) 
Zachęcam do komentowania i jeżeli możecie to polecajcie bloga. Nic na siłę pamiętajcie.
Jeżeli rozdziały są zbyt nudne albo macie pomysły na nowe rozdziały to piszcie śmiało na ask’u lub twitter’ze. 

Już nie przedłużam.
Do następnego! Miłego czytania!

@ilymyhoranxx




Siedziałam w klasie i stukałam nerwowo długopisem o kant ławki. Gdy zadzwonił ostatni dzwonek opuściłam klasę. Skierowałam się na parking, na którym powinien czekać już na mnie Damien. Gdy tylko mnie zauważył na jego twarzy pojawił się śmiech.
-Damien nie mam zamiaru się z tobą pierdolić, więc lepiej teraz mi powiedz – wstrzymałam na chwilę oddech – Gdzie mnie zabierasz?
Podniosłam wzrok znad moich butów i spojrzałam na jego twarz wykrzywioną w typowym dla niego kpiącym uśmieszku.
- Zobaczysz – powiedział niemalże ze złością, a to, co zobaczyłam w jego oczach przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Jego oczy z ciepłego karmelu, weszły w odcień tak ciemnego brązu, że można było jego odcień porównać z przysłowiowym gównem. Nic nie mówią, otworzył drzwi od strony pasażera i zachęcona jego gestem, weszłam do środka czerwonego porsche. Okrążył samochód i nieco zdenerwowana opadłam na swoje siedzenie. Przymknęłam powieki próbując się zrelaksować przed tym, co za chwilę mogło się wydarzyć. Jechaliśmy w ciszy, żadne z nas nie miało odwagi się odezwać. On był skupiony na drodze, a ja pochłonięta własnymi myślami. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce silnik zgasł wyjrzałam przez okno zobaczyłam mały budynek, którym była kawiarenka. Damien wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Nie spodziewałam się tego. – Gdy tylko stanęłam na chodnik uśmiechnęłam się do chłopaka.
On tylko delikatnie się uśmiechnął i wyciągną w moją stronę rękę, którą od razu złapałam. W środku otulił nas zapach świeżej kawy. Usiedliśmy przy jedynym wolnym stoliku w rogu sali. W środku było bardzo przytulnie i czułam się tam w pewien sposób bezpieczna. Rozejrzałam się tam po przestronnym pomieszczeniu. Jedna ze ścian była ceglana, która idealnie kontrastowała z wybudowanym w nim kominkiem o przyjemnym dla oczu karmelowym odcieniu. Wokół kominka były postawione stoliki nakryte kanciastym obrusem oraz na wszystkich stał wazon z kolorowymi sztucznymi kwiatami.
Po chwili do naszego stolika podeszła młoda, rudowłosa kelnerka.
- Na co macie ochotę? – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Poproszę cappuccino.- Spojrzałam na niego a on pokiwał głową ze zrozumieniem.
- W takim razie i ja poproszę to samo.- Uśmiechnął się do mnie, po czym spojrzał na kelnerkę.  Dziewczyna odeszła zostawiając nas samych przy stoliku.
-Bardzo tu przytulnie.- Powiedziałam cicho i jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Taaa… Cieszę, że ci się tu podoba.-  Potarł delikatnie dłonią swój kark – i te kwiaty w wazonie są bardzo ładne – uśmiech zagościł na jego twarzy.
Zaśmiałam się cicho na jego komentarz
- Tak masz rację są ładne, ale chyba nie będziemy rozmawiać o kwiatach w wazonie? – Moje usta wygięły się w zadziorny uśmiech.
Po chwili przy stoliku pojawiła się kelnerka z naszym zmówieniem. Postawiła przed nami parujące filiżanki i odeszła.
-Smakowicie wygląda. – spojrzałam na niego.
- Masz rację. – Przerwał na chwilę by złapać oddech – Blaze, wiem o tobie tylko tyle, że chodzisz do szkoły. Może opowiesz mi coś o sobie więcej?
- Co chcesz wiedzieć?- Uśmiechnęłam się.
- Pracujesz gdzieś? – W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego a zarazem przerażającego.
- Nie szkoła na pierwszym miejscu.- Cicho się zaśmiałam
- Czy mi się wydaje czy już wcześniej cię gdzieś widziałem? Wydaje mi się, że skądś cię kojarzę
- A ja na przykład nigdy cię nie widziałam, więc ty może mi coś o sobie powiesz- jego spojrzenie napotkało moje. – A ty czymś się zajmujesz?- Skinieniem głowy zachęciłam go do udzielenia odpowiedzi.
- Robię to, co lubię.- Tajemniczy uśmiech wkradł się na jego usta.
-Czyli? – Uniosłam brew ku górze.
- Rozwijam swoją pasję, nie lubię o niej mówić. – Wziął łyżkę w swoje smukłe palce i zaczął nią obracać.
Im dłużej wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem tym bardziej on się denerwował.
Zakończyłam drażniący go temat i zaczęłam wypytywać go o błahostki.

***


Spotkaliśmy się potem jeszcze wielokrotnie, ale tego dnia, w którym widzieliśmy się po raz ostatni, wszystko diametralnie się zmieniło postanowiłam zakończyć tą całą szopkę. 

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 4.

Hej!:) x

Postanowiłam pisać notki na początku, ponieważ i tak chyba wszyscy zlewają to, co piszę na końcu;/
Mam do was taką małą prośbę polecicie mojego bloga, jeżeli oczywiście to dla was nie problem. Oczywiście zachęcam wszystkich do komentowania, ponieważ jeden komentarz oznacza długie godziny uśmiechania się do monitora:)
Jeżeli rozdziały są zbyt nudne albo macie pomysły na nowe rozdziały to piszcie śmiało na ask’u lub twitter’ze. Do następnego i miłego czytania.


@ilymyhoranxx



***




Stukot naszych obcasów odbijał się o twardą nawierzchnię schodów. Mentalnie przygotowałam się na chłód, który spotkam, kiedy tylko przekroczę próg budynku. Tak też się stało, kiedy we trzy stanęłyśmy przed marmurowym budynkiem. Obróciłam się wokół własnej osi i kręcąc kluczem w zamku, zamknęłam drzwi, aby podczas mojej nieobecności, nie było tu żadnych nieproszonych gości. Podróż do klubu minęła nam w dziwnej, niekomfortowej ciszy, który nie zwiastowała nic dobrego. Zazwyczaj podczas takich wypadów, buzia nam się nie zamykała, a każda miała do powiedzenia więcej od drugiej w efekcie, czego nikt siebie nie słuchał. Przymknęłam oczy opierając czoło o szybę, kiedy Justine zmarszczyła dziwnie brwi i zapytała spokojnym głosem:
 - Co jest?- Dźgnęła mnie łokciem, wypędzając mnie z mojego dziwnego odrętwienia.
 - Trochę źle się czuje, ale zaraz mi przejdzie - wymamrotałam potrząsając głową. Brązowowłosa pokiwała głową i spojrzała na ekran swojego telefonu po chwili zawzięcie, z kimś sms’ując. Harriet skręciła w uliczkę prowadzącą do klubu nocnego, przez co mogłyśmy już usłyszeć dudniącą muzykę. Byłam w stanie nawet stwierdzić, że kiedy zaparkowałyśmy pod klubem, leciała właśnie piosenka Pitbulla i Christiny Aguilery ''Feel this moment". Poruszyłam głową w rytm muzyki uśmiechając się radośnie w kierunku moich towarzyszek. Zabrałyśmy swoje torby z fotela i stanęłyśmy w kolejce, cierpliwie czekając na swoją kolej. Kiedy wysoki, dobrze zbudowany ochroniarz, skinieniem dłoni nakazał nam wejść, zrobiłyśmy to i po chwili przeciskałyśmy się przez tłum spoconych, tańczących ciał. Porzuciłyśmy gdzieś swoje torebki i w rytmie puszczanej tam muzyki, udałyśmy się do baru. Wypiłyśmy dosyć mocnego drinka i ruszyłyśmy na podbój parkietu.


***


 Po kilku przetańczonych kawałkach ciężko klapnęłam na barowy stołek. Siedzący na sąsiednim taborecie chłopak odwrócił się do mnie, uśmiechnęłam się do niego przelotnie, nie poświęcając mu większej uwagi.
-Hej mała- uśmiechnął się do mnie – nigdy cię tu nie widziałem.
- Najwidoczniej zbyt dobrze się nie rozglądałeś.
- Pyskata jesteś. Podoba mi się to. – Znowu się uśmiechnął, mrugając przyjaźnie- Jak masz na imię?
- Ja pyskata? Przestań.- Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem- Jestem Blaze a ty?
- Możesz mi mówić ‘’ mistrzu’’, ale Damien wystarczy. – Zaśmiał się cicho.
Zwróciłam się do barmana i zmówiłam shota. Mężczyzna przyjrzał mi się podejrzliwie, po chwili nalewając mi kieliszek wódki. Skrzywiłam się, gdy paląca ciecz spłynęła w dół mojego gardła. Alkohol dodawał mi odwagi i po chwili kołysałam biodrami z innymi. Zamarłam, gdy poczułam czyjeś ręce się na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam twarz Damiena j przyklejony do niej uśmiech.
- Umów się ze mną- w jego oczach można było zobaczyć rozbawienie.
- Kusząca propozycja, ale skąd mam wiedzieć, że nie jesteś żadnym zboczeńcem? – Uniosłam brwi w kpiącym geście.
- Wydawało mi się, że lubisz ryzyko- chytry uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Może pozory mylą? – Zaśmiałam się – Uważam, że jestem bardzo grzeczna i nie ryzykuję.
- Jesteś taaka zabawna. – Wyjął z kieszeni małą karteczkę a następnie mi ją wręczył – Napisz słońce.
Odszedł, pozostawiając mnie w totalnym osłupieniu.


piątek, 7 marca 2014

Rozdział 3.



Po ciężkim tygodniu postanowiłam, że wybiorę się z przyjaciółkami do klubu.
Gdy tylko zjawiły się u mnie Justine, Destiny i Harriet, postanowiłyśmy, że zjemy sobie wczesną kolację. Nigdy nie pijemy na pusty żołądek.
Po przygotowaniu jedzenia, zabrałyśmy się za konsumpcję. Destiny podniosła widelec i wycelowała nim w moją i Justine stronę.
- Pytanie za sto punktów. Co robimy przy stole?
- Bierzemy widelec ii… - zawiesiłam głos i spojrzałam na Justine, która wykrzyknęła radośnie
- WPIERDALAMY!!- Wywołując u nas ataku śmiechu

 ***

Siedziałyśmy na łóżku, a Justine grzebała w mojej szafie zastanawiając się, co mogę na siebie włożyć. Machałam nogami nad podłogą patrząc jak moja przyjaciółka krząta się po pokoju dziwnie gestykulując rękoma.
- Blaze, do cholery jasnej! – Stanęła przede mną trzymając w dłoni pomiętą koszulkę – Zawartość twojej szafy jest do dupy!- Krzyknęła, rzucając we mnie koszulką, którą chwile temu trzymała w dłoni.
- A wyjebać ci z gonga? – Starałam się wyglądać groźnie, lecz po chwili wybuchłam nie pochamowanym śmiechem.
- Ćwiczyłam taekwondo! – Odparła Justine, rzucając we mnie poduszką. Złapałam ją w locie i odrzuciłam w jej stronę, ale zrobiła sprawny unik.
-Weźcie się tak nie spinajcie, bo starego wysracie! – Wydarła się Harriet wstając z łózka. Długo jeszcze zarzucałybyśmy się cytatami ze znalezionego niegdyś przez nią  obrazka, ale Justine wygrzebała z szafy moją prostą czarną sukienkę z głębokim wcięciem na plecach.
- Za dwie minuty widzę cię w tym, to jest rozkaz! – Justine rzuciła ją w moją stronę. Złapałam ją i poszłam do łazienki się przebrać. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na swoje obicie w lustrze. Przymknęłam powieki, rozkoszując się ciepłem bijącym z kaloryfera. Zsunęłam z siebie ubrania, w których chodziłam cały dzień i stanęłam pod ciepłymi strugami wody. Umyłam się dokładnie i wyszłam na biały chodnik położony przed kabiną prysznicową. Owinęłam się puchowym ręcznikiem i wykonując wszystkie rutynowe czynności, z wielkim trudem wcisnęłam na siebie już nieco przyciasną sukienkę i podkreśliłam oczy delikatnym makijażem. Postanowiłam nie robić nic z włosami, więc tylko delikatnie je rozczesałam. Kiedy przekroczyłam próg swojego pokoju, moje towarzyszki głośno zagwizdały.
- Ale laska!- Krzyknęłam równocześnie, na co wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
Harriet była ubrana w delikatną i powiewną różową sukienkę, a włosy spięła w niechlujnego koka, utrwalając efekt lakierem do włosów. Na nogi założyła kremowe szpilki. Justine jak to miała w zwyczaju, ubrała się w trochę ‘’ mrocznym’’ stylu, przez co wyglądała jak czarownica czy inny czarny charakter. Jej chude, wysokie nogi eksponowała rozkloszowana, czarno-czerwona sukienka, a na stopy założyła czarne szpilki z wystającymi ćwiekami. Miała naturalne kręcone włosy, których swoją drogą bardzo jej zazdrościłam. Nieco je natapirowała. Obie były umalowane w dosyć efektowny sposób. Destiny była ubrana w prostą błękitną sukienkę i czarne szpilki. Na powieki nałożyła dobrany kolorystycznie cień. Byłyśmy gotowe do wyjścia na miasto.





***


Od Autorki: Wybaczcie mi że rozdziały są takie krótkie postaram się żeby następne były dłuższe :) Komentujcie, ponieważ to powoduje uśmiech na twarzy i motywuje :)
Macie jakieś pytania do mnie? Zapraszam na mojego ask'a lub twitter'a 

Jeżeli rozdziały są zbyt nudne albo  macie pomysły na nowe rozdziały to piszcie śmiało. Do następnego!
@ilymyhoranxx

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 2.

Wywróciłam oczami, kiedy na moją nagłą reakcję, uciekł niczym zgubiony pieseczek do swoich kolegów. Znałam takie typy i dobrze wiedziałam, że zrobił to tylko po to, aby mieć na de mną władzę, co swoją drogą nie za bardzo mu wyszło. Przeczesałam dłońmi swoje włosy i udałam się w kierunku klasy biologicznej, w której miała się odbyć moja ostatnia lekcja tego dnia. Usiadłam jak zwykle w ostatniej ławce i skrupulatnie notowałam to, co dyktowała nauczycielka, będąc myślami zupełnie innym miejscu. Nigdy nie lubiłam przyznawać się do strachu czy własnych słabości, ale w tamtym momencie miałam ochotę, dosłownie wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje, które targały moim ciałem. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka, który wywarł, w śród uczniów euforię w postaci pośpiesznego pakowania książek do swoich plecaków i wielkich uśmiechów, które gościły na twarzy każdej tu osoby, którą mijałam po drodze. Zupełnie zapomniałam o samochodzie czekającym na mnie i żwawo skierowałam kroki ku centrum miasta. Minęłam kilka sklepowych wystaw udekorowanych kolorowymi światełkami. Kilka razy przystanęłam, aby móc je podziwiać z bliska. Nie byłam rozrzutna, jeśli chodzi o ubrania, ale jeśli coś mi wpadło w oko to z chęcią to kupowałam. Po dwugodzinnym spacerze wzbogaciłam się o kilka nowych ubrań. Postanowiłam, że wybiorę się na cappuccino z bitą śmietaną. Wróciłam do samochodu, po czym wrzuciłam zakupy na tylne siedzenie i odjechałam. Kiedy byłam przed domem, wrzuciłam zakupy do mojego pokoju znajdującego się na poddaszu. Zmierzyłam wzrokiem pomieszczenie, zatrzymując się na szafie. Wyjęłam z niej ciepłą, bluzę z kapturem a kiedy byłam na dole, zmieniłam skórzane botki na wygodne, chociaż już znoszone conversy. Spięłam włosy w niechlujnego koczka i wyszłam na zewnątrz. Londyńskie powietrze kuło mnie swoim chłodem, kiedy po przejściu kilku metrów, znalazłam się w parku. Naciągnęłam na głowę kaptur aby nie zostać przez nikogo rozpoznana. Nie lubiłam przebywać w centrum uwagi, więc starałam się tego uniknąć za wszelką cenę. Niestety mój zawód, jeśli można tak to nazwać, wymaga tego praktycznie przez cały czas. Będąc pochłoniętą swoimi myślami, nie zauważyłam czegoś a właściwie kogoś, stojącego na mojej drodze. Upadłam na brudny chodnik, czując jak moje spodnie na kolanach, zaczynają wilgotnieć od napływającej krwi. Postanowiłam to zignorować i szybko się podniosłam. Gdy tylko wstałam dokładnie przyjrzałam się osobie, przez którą znalazłam się na ziemi.
- Ty… - gdy tylko spojrzałam w jego zimne zielone oczy domyśliłam się, że nie będzie to miłe spotkanie.
- Zawsze myślałam, że spotkamy się w innych okolicznościach kotku – złośliwy uśmieszek zagościł na jego twarzy.
- Ja miałam nadzieję, że się już nie spotkamy. Niestety marzenia się nie spełniają – cofnęłam się od niego o krok.
- Boisz się? – Zaśmiał się szyderczo – nigdy bym nie pomyślał, że ty będziesz się mnie bała. – Spojrzał na mnie z obrzydzeniem
Postanowiłam, że również mogę się nim pobawić.
- Ja i strach? Uważam, że to ty powinieneś się mnie bać. Pamiętaj kochany nie igraj z ogniem, bo się sparzysz, a tego przecież byśmy nie chcieli. – Uśmiechnęłam się fałszywie i odeszłam.


Następnego dnia na lekcji historii siedziałam bezmyślnie przepisując notatki z tablicy, gdy z transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Gdy tylko obróciłam głowę w kierunku źródła hałasu zobaczyłam kogoś, kogo w życiu bym się nie spodziewała tu spotkać.
Od dziś wiem, po co w szkołach są schody: żebym mogła się z nich rzucić.

- Cześć, Blaze…- w jego zielonych oczach ujrzałam niepokojące iskierki…





***

Od Autorki: Jeżeli wam się podobało to proszę o komentarze to bardzo motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :) Jeżeli coś wam się nie podobało np. mój styl pisania też o tym napiszcie bo chciałabym pisać lepiej.
 Do następnego : ) 

@ilymyhoranxx

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 1.

Wyobraź sobie taką sytuację: budzisz się każdego ranka i każdej nocy, otwierasz oczy wiedząc, że następnego dnia mogą zostać zamknięte na zawsze, z wizją pogrążenia się w wiecznym śnie. W śnie, z którego nie wybudzi cię żaden książę z bajki…
Gdy zadzwonił budzik niechętnie podniosłam się z łóżka i wzięłam szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny wyciągnęłam moje ulubione czarne rurki, koszulkę Iron Maiden i związałam włosy w kitkę. Nałożyłam lekki makijaż, aby wyeksponować moje duże, błękitne oczy i ukryć zbyt pyzate policzki. Wyszłam z łazienki, po czym skierowałam się do kuchni by zjeść śniadanie, które składało się z truskawkowego jogurtu z otrębami.

Wsiadłam do mojego land rovera, zapięłam pasy i wyjechałam z garażu. Gdy dotarłam na szkolny parking rozejrzałam się za miejscem, którego jak zwykle nie było. Po paru minutach bezowocnego jeżdżenia w tę i na zad po parkingu w końcu udało mi się wcisnąć między dużego volkswagen’a a jakąś osobówkę.
Gdy przechodziłam przez szkolny korytarz zaczepiła mnie grupa lubianych w szkole osób. No, nie przeze mnie. Zawsze miałam ich za niewychowanych dupków.
- Cześć Loo. W domu wszystko w porządku? Bo wyglądasz jak wyżęta ścierka bardziej niż zwykle.- Rzuciła Emma, najgorsza suka w całej szkole. Jej przydupasy zawtórowały jej z rozbawieniem.
- Tak, dzięki za troskę. – Sarkazm w mojej wypowiedzi był wyczuwalny na kilometr, ale byli za głupi by go wyczuć.
Odwróciłam się i poszłam do sali, w której miały być zajęcia. Usiadłam na swoim stałym miejscu w ostatniej ławce. Nie zgadzam się ze stereotypem o kujonach siedzących w pierwszej ławce.
Od początku szkoły siadam w ostatniej ławce, chociaż nie jestem zbytnio wysoka, a mimo to byłam spokojna i nie przeszkadzałam na lekcjach. Starałam się uczyć i słuchać nauczycieli. Mam dobre oceny, ale nie uczę się dla siebie. Nawet bez tego mogę osiągnąć wszystko, czego chcę.
Gdy przechodziłam korytarzem drogę zagrodził mi Adam, tępy osiłek z ostatniej klasy.
- Ty, mała, wyskakuj z forsy! – Spróbowałam go wyminąć, ale był szybszy. Chwycił mnie za ramiona, mocno wpijając palce w moje obojczyki. Byłam pewna, że zostaną mi po tym siniaki. Wyrwałam się i odepchnęłam chłopaka od siebie. Dostrzegłam w jego oczach zaskoczenie, co dodało mi pewności siebie.  Spojrzałam mu prosto w twarz i wycedziłam
- Ciesz się, że to nie przydarzyło się na ulicy. Bo wylądowałbyś w cholernym rowie!
Adam natychmiast odzyskał rezon i zaczął się szyderczo śmiać.
- Loo, tygrysie! – Zakpił – jakaś ty groźna! - A potem jego wzrok się zwęził i wysyczał – nie będziesz mi szmato grozić. Gówno mi zrobisz!

Wzruszyłam ramionami i odeszłam w przeciwną stronę. W głowie kołatała mi się jedna myśl ‘’ gdybyś ty kurwa, wiedział… gdybyś tylko wiedział! ‘’







***

@ilymyhoranxx 

piątek, 14 lutego 2014

Prolog


Przykryłam moje naturalne czarne, proste włosy rudą peruką. Moim marzeniem od zawsze było mieć rude loki, ale szkoda mi było niszczyć mój właściwy kruczoczarny kolor. Po za tym w peruce trudniej mnie było rozpoznać.Podeszłam do zadbanej, małej toaletki i wyjęłam z jednej z szuflad małe, podłużne pudełeczko z dobrze znaną mi zawartością. Delikatnym ruchem lewej dłoni otworzyłam zabezpieczenie, które chroniło soczewki przed wypadnięciem i poczułam ciepły dotyk na moich palców na górnej powiece, kiedy ją delikatnie rozchyliłam i szybkim ruchem umiejscowiłam elastyczną błonę na moim oku, po chwili robiąc to samo z drugą soczewką. Po zmaganiach z soczewkami postanowiłam, że użyję dziś tylko pudru i czarnego eyeliner’a którym podkreślę swoje duże piwne oczy. Usta pomalowałam krwistoczerwoną szminką.Przeszłam na drugi koniec pokoju do starej drewnianej komody. Wyciągnęłam z niej broń i szybko włożyłam do plecaka. Zamknęłam oczy i mentalnie przygotowałam się na to, co ma za chwilę się wydarzyć.
Cześć jestem Blaze i wcale nie jestem tym, za kogo mnie macie … 

***

Na wstępie chciałabym podziękować moim koleżankom: Kasi i Justynie, które bardzo mi pomogły w pisaniu tego prologu :)

Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Wam do gustu.

Twitter: @ilymyhoranxx

Obserwatorzy